Bo jak zwykle z nadejściem nowego roku się nie udało, chciałam jeść zdrowiej, nie wyszło, a weź tu nie pij, jak co drugie zdanie to "pij kurde" albo " ze mną się nie napijesz". I wiem co zaraz powiecie ,że asertywność,że tyle razy w szkole mówili. Owszem mówili, ale do cholery od czegoś jest czas wolny na studiach,żeby się napić, a na tyle umiem dobrać sobie znajomych , którzy nawet jak mówią "pij" to potem odprowadza mnie do domu jak nie będę w stanie. Wiec koniec tematu nie poruszamy go już dalej.
Nagle nadszedł luty , kolejne postanowienia ,że będzie się milszym, ale do cholery jasnej na tym świecie miłym się być nie da. Wystarczy ,że o 6 zbije się szklanka i już pada lawina wyzwisk na tą głupią szklankę i na faceta co nie potrafi się nauczyć układać naczyć tak ,żeby przynajmniej się szafkę dało otworzyć i na twarz wszystko nie leciało. A co dopiero ludzie. Mieszkam w bloku pełnym emerytów, nic w sumie do nich nie mam, paru nawet jest okey, odpowiadają jak się człowiek wita, są głusi jak pień więc oglądanie tv po 22 im nie przeszkadza itp. I byłoby by fajnie jakby każdy taki był. Nie wbrew pozorom nie są najgorsi emeryci. Najgorsi potrafią być ludzie ok 4-/50 rok życia. Sytuacja sprzed paru dni. Nie pamiętam jaki to był dzień ,więc załóżmy ,że środa. A więc środa, godzina 10. Wstaje bo przecież zaczął się nowy semestr wypada się pokazać na wykładzie, bo jeszcze obecność typ sprawdzi.Zbieram się bieganina po mieszkaniu, gdzie chleb, gdzie rajstopy,a gdzie but, o boże trzeba jeszcze sobie twarz naprawić, bo przecież nie wyjdę do ludzi z tym co mi natura dała, a dała za dużo tam gdzie nie powinna i za mało tam gdzie tego potrzeba. Gotowa wychodzę, jestem na parterze i nagle drzwi otwiera typowy Janusz w żółtym pewnie kiedyś białym podkoszulku, Zza framugi widzę jedynie jego łysiejącą już łepetynę , brzuch piwny i w sumie to tyle, ale wciąż żyje przekonaniem,że pewnie na dole miał slipy z dziurami i słowiańskie połączenie kubotów ze skarpetami. I owy pan przedział wiekowy ok 45 lat, ale sądząc po trybie życia jaki prowadzi równie dobrze może mieć 34 i zniszczony organizm, owy sąsiad z pretensjami , że jest rano ,a ja tupie. Rano ... we wtorek.. o 10.
I masz być miły dla takiego. Nie nie da się, ale próbujesz i odpowiadasz ,że cisza nocna jest do 6 rano. Dostajesz za to drzwiami w nos i masą przekleństw do Grażyny , jaka ta młodzież nie wychowana. Taaa młodzież. I może powinnam się nie przejmować, może olać bo bufony są wszędzie.Lecz nie , moja psychika mi na to nie pozwala i resztę dnia myślę jedynie jak mogłam mu odpyskować, co odpowiedzieć i jak zareagować gdy go zobaczę. Resztę dnia oczywiście siedzę wkurzona i odbija się to na każdy kto mnie otacza. Oczywiście,że nie powinnam, oczywiście,że tak nie wolno,ale moja porąbana psychika jest tak zbudowana i wiele już z tym nie zrobię.
Czy warto nie, czy warto wgl się tak irytować , może gdyby to było jednokrotne, to można uznać ,że druga osoba ma zły dzień.Jednak nie gdy dzieje się to , któryś raz z rzędu. I najgorsze,że trzeba olać i iść dalej.A sąsiad nwm może ma kompleksy i dlatego się tak zachowuje. Zostańmy przy tej wersji ,żeby się nie zagłębiać.
Boże miało być o zmianach w życiu , a skończyło się na wylaniu mojej irytacji. Czy żałuje? Nie teraz gdy to wyrzuciłam z siebie czuje się lżejsza o jeden problem w życiu. I co i nic,życie się toczy dalej, a za tydzień pewnie usłyszę,że czuł jak obiad robię i żeby okna nie otwierała jak gotuje.Ten typ tak ma i nic z tym nie zrobię.
Mimo,że bym chciała się bronić, odpyskować, chce też mieć gdzie mieszkać, więc może kiedyś jak będę się wyprowadzać.
Obiecuję następnym razem być bardziej optymistycznym i nie cisnąć ludzi tak bardzo!